Unieważnienie kredytu frankowego nigdy nie było prostsze, zwłaszcza gdy kredytobiorca od początku współpracuje z doświadczonym prawnikiem. Kto może złożyć pozew o unieważnienie takiego kredytu i co zrobić, by zwiększyć swoje szanse na szybkie i pozytywne zakończenie sprawy?
- Banki w Polsce udzieliły w przeszłości ok. 700 tys. kredytów waloryzowanych kursem franka. Znaczną część tych umów można skutecznie kwestionować w sądach
- Obecnie jest wprost idealny moment, by pozwać bank. Linia orzecznicza jest jednolita, zaś przepisy kpc korzystne dla konsumentów
- Pierwszym krokiem w inicjacji sporu z bankiem powinno być zawsze przekazanie umowy do analizy doświadczonej i wyspecjalizowanej kancelarii frankowej
- Wybierając prawnika, należy wziąć pod uwagę formę prawną kancelarii, dotychczasowe sukcesy podmiotu oraz lata doświadczenia w prowadzeniu spraw przeciwko bankom
- Należy uważać na pseudokancelarie, które swoje wynagrodzenie uzależniają w 100 proc. od wyroku i pobierają gigantyczne prowizje
- Kredytobiorca, który pozwie bank i unieważni umowę, może odzyskać wszystko to, co wpłacił przez lata w ramach rat kapitałowo-odsetkowych.
Kto może pozwać bank za kredyt we frankach?
Pozew o unieważnienie umowy kredytu frankowego może złożyć osoba, która zaciągnęła tego rodzaju zobowiązanie, a której umowa zawiera klauzule niedozwolone.
Ważne jest też, aby roszczenie nie było jeszcze przedawnione – jednak z wyroku TSUE z 8 września 2022 roku można się dowiedzieć, że roszczenia restytucyjne należące do konsumenta nie mogą ulec przedawnieniu, gdy nie zdawał on sobie sprawy z tego, że w jego umowie znajdują się niedozwolone zapisy.
Z orzeczenia wynika, że konsument, który chce pozwać bank, może to zrobić nawet wówczas, gdy od spłaty zobowiązania minęło już 10 lat. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku kredytobiorców, którzy zaciągnęli zobowiązanie na cel powiązany z działalnością gospodarczą. Przedsiębiorcy w relacji z bankiem nie są konsumentami, a więc orzeczenie TSUE ich nie dotyczy. Termin przedawnienia w ich przypadku wynosi z kolei tylko 3 lata.
Czy to dobry moment, by pozwać bank?
Teraz jest prawdopodobnie najlepszy moment, by złożyć powództwo przeciwko kredytodawcy i zakwestionować umowę. Sądy mają obecnie dobre tempo orzecznicze, coraz więcej prawomocnych wyroków zapada w mniej niż 2 lata od zainicjowania sporu w sądzie.
Bardzo ważne jest też to, że aktualnie frankowicz ma wybór, gdzie pozwie bank. Może to zrobić albo w sądzie właściwym dla swojego miejsca zamieszkania, albo w tym właściwym dla siedziby banku. To z kolei umożliwia frankowiczom spoza stolicy sądzenie się w Wydziale Frankowym, czyli jedynym, który jest ściśle wyspecjalizowany w orzekaniu w sprawach o kredyty waloryzowane do CHF.
Niestety rządzący planują zmiany w kpc, których efektem będzie odebranie frankowiczom prawa do wyboru sądu. Aż przez 5 lat, licząc od wejścia w życie nowelizacji, kredytobiorca będzie mógł złożyć pozew wyłącznie w sądzie bliżej domu. To z kolei może spowodować przeciążenie mniejszych sądów skomplikowanymi sprawami o franki i w konsekwencji spowolnienie wydawania wyroków.
Prawnicy wskazują też, że po reformie frankowiczom może być trudniej uzyskać zabezpieczenie roszczeń na wczesnym etapie postępowania, gdyż korzystne decyzje w tym zakresie są charakterystyczne przede wszystkim dla Wydziału Frankowego. Pośpiech w składaniu pozwu jest więc bardzo wskazany.
Od czego zacząć spór z bankiem?
Zanim kredytobiorca zakwestionuje swoją umowę, powinien wpierw znaleźć dobrego pełnomocnika prawnego, który przeanalizuje ją pod kątem klauzul niedozwolonych, a następnie oszacuje wartość roszczeń. Po podpisaniu umowy z pełnomocnikiem przychodzi czas na złożenie reklamacji w banku wraz z przedsądowym wezwaniem do zapłaty. Kolejnym krokiem jest napisanie i wysłanie pozwu, przeważnie z wnioskiem o zabezpieczenie roszczeń (jeśli klient spłacił już nominalną wartość kredytu).
Jak wybrać dobrego prawnika frankowego?
Dobrych kancelarii frankowych w Polsce jest niewiele i głównie mają swoje siedziby w miastach wojewódzkich, gdzie toczy się najwięcej spraw o franki. Odpowiedni prawnik do sprawy przeciwko bankowi to taki, który:
- ma przynajmniej 6 lat doświadczenia w sprawach o franki
- uczestniczył w setkach postępowań o kredyty frankowe i reprezentował klientów przeciwko wszystkim bankom, które tych kredytów udzielały
- może pochwalić się niemal stuprocentową skutecznością w walce z kredytodawcami i jest ją w stanie udokumentować przy pomocy skanów wyroków
- pracuje dla kancelarii, która nie ma formy spółki kapitałowej i która jest wyspecjalizowana wyłącznie w sprawach przeciwko bankom
- nie uzależnia swojego wynagrodzenia wyłącznie od wygranej (prawnikowi nie wolno tego robić), zamiast tego pobiera opłatę początkową, a następnie (po wygranej) procentowo niewielką premię za sukces.
Na co powinien uważać frankowicz, idąc na wojnę z bankiem?
Głównymi zagrożeniami na drodze kredytobiorcy do wygranej z bankiem są pseudokancelarie i programy ugodowe. Pseudokancelarie to tego typu podmioty, które reklamują się jako kancelarie prawne, chociaż mają formę spółek kapitałowych (co w przypadku firm prawnych z prawdziwego zdarzenia jest absolutnie wykluczone).
Taki podmiot może kusić zerową opłatą początkową czy gwarancją uzyskania zabezpieczenia roszczeń, co jest wielce nieetyczne i powinno wzbudzić czujność w każdym kredytobiorcy. Gdzie tkwi haczyk? Pseudokancelarie pobierają bardzo wysoką opłatę za sukces, która może wynosić łącznie nawet kilkadziesiąt procent wartości przedmiotu sporu. Jednocześnie firma taka ma ograniczoną odpowiedzialność względem klienta, co jest związane z jej formą prawną.
Ugody również należy uznać za zagrożenie dla frankowiczów, gdyż w wielu przypadkach przynoszą więcej szkody niż pożytku. Banki dokładają starań, by przedstawić klientowi ugodę w sposób maksymalnie korzystny i zachęcający do jej podpisania.
Celowo pomijają kwestię tego, ile klient spłacił, bo wtedy ugoda prezentowałaby się niezbyt atrakcyjnie. Głównym wabikiem banków jest częściowe umorzenie salda kredytu, które te „odbijają” sobie poprzez konwersję zobowiązania frankowego na złotowe, co wiąże się ze zmianą stawki oprocentowania na wyższą. Banki w tej sytuacji zarabiają więcej na odsetkach, a przy tym pozbywają się ryzyka prawnego umowy frankowej – klient, który podpisze ugodę, nie może już pozwać banku, żądając unieważnienia kredytu.
Co może zyskać frankowicz, unieważniając umowę kredytową?
Unieważnienia umów frankowych stanowią ok. 92 proc. wydawanych w tych sprawach wyroków. Dominuje pogląd, że umowę należy unieważnić, nakazując stronom rozliczenie wg teorii dwóch kondykcji. Celem jest doprowadzenie do stanu sprzed podpisania umowy, czyli bank musi oddać klientowi sumę otrzymanych od niego rat kapitałowo-odsetkowych, a klient w zamian oddaje bankowi wypłacony kapitał.
Rozliczenie następuje w walucie, w której spełnione zostało świadczenie. Sąd może też zdecydować, że lepszym rozwiązaniem będzie rozliczenie się stron wg teorii salda. Wówczas to ta strona, która bardziej skorzystała w trakcie obowiązywania umowy, rozlicza się z tą drugą. Przykładowo, jeśli klient pożyczył od banku 200 000 zł i spłacił w ratach kapitałowo-odsetkowych 240 000 zł, to rozliczenie wg teorii salda będzie polegało na tym, że bank będzie musiał oddać klientowi 40 000 zł.
Dodatkowe korzyści wynikające z unieważnienia umowy to:
- możliwość roszczenia o ustawowe odsetki za zwłokę
- możliwość dodatkowego zarobku na różnicach kursowych, gdy klient spłacał kredyt bezpośrednio w walucie waloryzacji (CHF)
- odzyskanie przez kredytobiorcę zdolności kredytowej
- wykreślenie hipoteki z księgi wieczystej.
Kredytobiorca, który pozwie swój bank za kredyt frankowy, może w wyniku korzystnego orzeczenia zyskać pełną swobodę rozporządzania kredytowaną nieruchomością, uwalnia się też od ryzyka walutowego i dalszej spłaty rat kapitałowo-odsetkowych, tak jakby kredyt nigdy nie istniał.