Ilość spraw frankowych, jaka spłynęła do sądów okręgowych w I kwartale 2022 roku, jest rekordowa i wiele wskazuje, że w następnych miesiącach trend ten będzie się utrzymywał. Czytając doniesienia o 16 tysiącach nowych pozwów, frankowicze zastanawiają się, jak długo będą czekać na prawomocne orzeczenie w swojej sprawie. Ile przeciętnie trwa zatem sprawa frankowa i co ma wpływ na długość postępowania?
Orzeczenie w I instancji: od kilku miesięcy do kilku lat
Pierwszym krokiem, jaki musi podjąć frankowicz, aby rozpocząć spór z bankiem, jest oczywiście złożenie pozwu. W tym celu wybiera sąd właściwy dla siedziby banku lub dla swojego miejsca zamieszkania. Ponieważ zdecydowana większość siedzib banków jest zlokalizowana w Warszawie, to właśnie tam przez lata trafiało najwięcej pozwów.
Oczywistą konsekwencją takiego stanu rzeczy było to, że to właśnie warszawscy sędziowie najszybciej byli w stanie uzyskać gruntowne przygotowanie merytoryczne do prowadzenia postępowań frankowych.
W Warszawie funkcjonuje również tzw. „wydział frankowy”, do którego trafiają tysiące spraw o unieważnienie lub odfrankowienie umowy.
Kredytobiorcy pokładają nadzieję w tym, że składając pozew w Warszawie, mogą liczyć na przychylne orzecznictwo i dogłębne zrozumienie tematu. O ile przez pierwsze lata trwania sporów frankowych rzeczywiście to Warszawa mogła uchodzić za najlepiej przygotowaną do tych specyficznych postępowań, o tyle dziś, za sprawą wyroku TSUE i licznych uchwał Sądu Najwyższego, linia orzecznicza jest już jednolita w całym kraju.
Pozew warto zatem składać w Warszawie, gdy jest to miejsce zamieszkania powoda – w pozostałych przypadkach korzystniejszym rozwiązaniem będzie prawdopodobnie skierowanie pisma do sądu, który ma mniejsze obłożenie sprawami frankowymi, ponieważ może to mieć wpływ na szybsze wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy.
Obecnie szacuje się, że czas oczekiwania na pierwszą rozprawę w sądach warszawskich to nawet 2 lata. Co istotne, w wielu przypadkach konieczne jest przeprowadzenie kolejnych rozpraw, z których termin każdej jest wyznaczany na bieżąco – odstępy między poszczególnymi rozprawami wynoszą nierzadko nawet pół roku. W sytuacji, gdy do wydania wyroku sąd potrzebuje kilku rozpraw, nietrudno policzyć, że od momentu złożenia pozwu do ogłoszenia werdyktu może minąć łącznie nawet 3-4 lata.
To oczywiście pesymistyczny scenariusz – obecnie coraz więcej spraw kończy się na jednej rozprawie lub nawet bez przeprowadzenia jej w ogóle. Dzieje się tak w sytuacjach, gdy dobra argumentacja prawnika i przekonująca, profesjonalnie przygotowana treść pism procesowych, pozwalają na wnikliwe zapoznanie się ze sprawą i jasno dowodzą winy banku.
Takie sytuacje należy na razie traktować jako wyjątek, a nie regułę. Kredytobiorca myślący o pozwaniu banku musi się zatem nastawić na wieloletnią batalię sądową.
Korzystne orzeczenie w sądzie I instancji – co dalej?
Unieważnienie umowy w sądzie okręgowym to dla frankowicza ogromna radość – często jest ona jednak krótkotrwała, ponieważ banki w znakomitej większości składają od takich wyroków apelacje.
Czas oczekiwania na uzyskanie orzeczenia w sądzie II instancji jest statystycznie krótszy niż w sądach okręgowych. Przeciętny czas oczekiwania na werdykt w sądzie apelacyjnym to od kilku miesięcy do mniej więcej roku.
Zdarzają się jednak sprawy, które są rozpatrywane dłużej i w tych przypadkach proces w sądzie II instancji może się przedłużyć nawet do 2 lat.
Należy zaznaczyć, że – jak wynika z najnowszych raportów kwartalnych banków – duża część z nich od niekorzystnych dla siebie wyroków sądu apelacyjnego składa skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
Dlaczego frankowicze tak długo muszą czekać na prawomocny wyrok?
Jest wiele czynników, które wpływają na tempo orzekania w sprawach frankowych. Jednym z nich jest niedostateczna ilość sędziów – tych, którzy orzekają w sporach z bankami, jest po prostu zbyt mało w stosunku do liczby pozwów, która z miesiąca na miesiąc rośnie.
Ale to nie jedyna kwestia, jaka wpływa na prędkość wydawania wyroków. Część sądów zawiesza indywidualne i zbiorowe postępowania frankowe z uwagi na toczące się sprawy w TSUE i Sądzie Najwyższym. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w przypadku słynnego już, łódzkiego pozwu zbiorowego przeciwko mBankowi, gdzie po skierowaniu przez Sąd Apelacyjny sprawy do powtórnego rozpatrzenia, Sąd Okręgowy postanowił zawiesić ją na jakiś czas, po czym ponownie odwiesił, z uwagi na to, iż nie doczekał się spodziewanej uchwały SN. Takie sytuacje zdarzają się także w postępowaniach indywidualnych i mogą znacznie wydłużyć czas całej sprawy.
Kwestią, która dodatkowo komplikuje całą procedurę, jest organizacja pracy polskich sądów. Od momentu złożenia pozwu do wyznaczenia pierwszej rozprawy w wielu przypadkach, prócz rutynowych czynności, w sprawie nie dzieje się nic – a przecież dotyczy to przedziału czasu, który trwa wiele miesięcy.
W tym czasie możliwe byłoby np. przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego, które, jeśli jest dopuszczone w postępowaniu, może przedłużyć procedurę nawet o pół roku. Usprawnienie pracy sądów poprzez lepszą organizację postępowań mogłoby skrócić czas oczekiwania na wyrok, nic jednak nie wskazuje, aby takie zmiany miały zostać wprowadzone.
Co zrobić, by szybko uwolnić się od spłaty kredytu frankowego?
Co w takiej sytuacji ma zrobić frankowicz, któremu coraz wyższy kurs franka daje się we znaki? Najlepszą radą jest jak najszybsze złożenie pozwu w sądzie właściwym dla miejsca zamieszkania i jednoczesne złożenie wniosku o zabezpieczenie roszczenia. Bezzwłoczny pozew daje kredytobiorcy dwie korzyści – po pierwsze przerywa bieg przedawnienia, po drugie daje możliwość uzyskania zgody od sądu na wstrzymanie spłaty zobowiązania kredytowego na czas trwania postępowania.
To najwłaściwsza opcja dla wszystkich osób, które mają problem ze spłatą swoich rat we franku szwajcarskim i jednocześnie obawiają się długotrwałej batalii sądowej – pozew wbrew pozorom może być najkorzystniejszym wyjściem właśnie dla tej grupy, ponieważ w optymistycznym wariancie odciąża finansowo gospodarstwo domowe i minimalizuje zagrożenia związane z dalszą spłatą kredytu.