PKO BP jest bez wątpienia największym kredytodawcą w Polsce, ma też w swoim portfelu najwięcej hipotek frankowych. Podmiot ten jest ponadto najczęściej pozywanym bankiem w kraju: na koniec ubiegłego roku toczyło się przeciwko niemu niemal 20 tys. indywidualnych spraw o franki. Nic więc dziwnego, że kredytobiorcy chcą wiedzieć, ile kosztuje sądzenie się z PKO BP, jakie kryteria brać pod uwagę, wybierając pełnomocnika prawnego do sporu z tym bankiem oraz jakie są szanse na unieważnienie kredytu frankowego zawartego z tym podmiotem. Na te i wiele innych pytań znaleźć można odpowiedzi w niniejszym tekście.
- PKO BP to bank silnie uwikłany w proceder frankowy, posiadający w swoim portfelu zarówno własne umowy, jak i te przejęte po innych bankach
- Podmiot oferuje frankowiczom pozasądowe ugody wg rekomendacji szefa KNF, w bieżącej rzeczywistości prawno-ekonomicznej nie są one jednak korzystnym dla kredytobiorców rozwiązaniem
- Frankowicze masowo pozywają PKO BP o stwierdzenie nieważności umowy, a koszty początkowe takiego przedsięwzięcia są bardzo zróżnicowane. Okazuje się, że tanio nie zawsze znaczy dobrze, o czym więcej w tekście.
Pozwanie PKO BP za kredyt we frankach się opłaca
PKO BP to bank, który – mimo znacznego obciążenia sprawami frankowymi – jest w dobrej kondycji finansowej. Ma spore nadwyżki kapitałowe, a sam udział hipotek w CHF w ogólnym portfelu jest mniejszy niż u konkurencji – w mBanku i Millennium. PKO BP, prócz własnych umów pseudowalutowych obsługuje też kredyty „odziedziczone” po fuzjach. Przykładem są powszechnie kwestionowane umowy zawarte przez frankowiczów z Nordea Bankiem.
PKO BP to bank, który najwcześniej przystąpił do opracowania pilotażu ugodowego, co zaprocentowało: podmiot zawarł z frankowiczami ok. 20 tys. ugód, jednak wraz ze zmianą parametrów ekonomicznych ma coraz większe trudności z namawianiem kolejnych klientów do porozumienia. W końcu z najnowszych statystyk wynika, że banki przegrywają prawomocnie ok. 99,1 proc. postępowań frankowych.
Nie da się ukryć, że obecnie frankowicze wolą pozew niż ugodę, i to z banalnie prostej przyczyny: ponieważ unieważnienie kredytu daje im znacznie większe korzyści niż konwersja umowy na złotówki. Aby jednak wygrać z bankiem, trzeba zatrudnić profesjonalnego pełnomocnika prawnego, najlepiej takiego, który spełnia poniższe kryteria:
- pracuje dla dobrej, renomowanej i wyspecjalizowanej w tematyce bankowej kancelarii adwokackiej lub radcowskiej, funkcjonującej w formie spółki osobowej
- ma co najmniej 6-7 lat doświadczenia w prowadzeniu spraw przeciwko bankom, w tym o kredyty pseudowalutowe
- jest w stanie udokumentować niemal 100-procentową skuteczność w prowadzonych przez siebie sprawach
- ma doświadczenie w prowadzeniu spraw przeciwko bankowi kredytobiorcy, najlepiej jeśli pracował już ze wzorcem umownym kwestionowanym przez klienta
- uzyskuje szybkie prawomocne wyroki, ma na koncie unieważnienia wydawane w tzw. trybie niejawnym, czyli bez przeprowadzenia choćby jednej rozprawy.
Ile może kosztować pozwanie PKO BP?
Pozwanie banku za kredyt frankowy wiąże się oczywiście z pewnymi kosztami. Wiele z nich dotyczy samych formalności okołosądowych, takich jak np. opłata za pozew (1000 zł w przypadku konsumenta) czy opłata za pełnomocnictwo (17 zł). Nie da się jednak ukryć, że głównym kosztem związanym ze sporem sądowym będzie opieka prawna. Ceny usług kancelarii frankowych są bardzo zróżnicowane, a nawet w zupełnie różny sposób wyliczane. Dominują trzy sposoby rozliczeń, które omówimy sobie pokrótce na konkretnym przykładzie.
Przykład: Kredytobiorca z PKO BP chce pozwać bank za kredyt zawarty w 2007 roku, zaciągnięty na kwotę 200 000 zł. Kredytobiorca zdążył spłacić bankowi 210 000 tysięcy złotych, a dziś chce ubiegać się o stwierdzenie nieważności umowy i rozliczenie w oparciu o teorię dwóch kondykcji. Klient jest konsumentem i szuka dobrego pełnomocnika prawnego, który pomoże mu pozbyć się niechcianego kredytu skutecznie i w dobrej cenie.
Nasz przykładowy klient ma do wyboru trzy kancelarie.
Kancelaria nr 1: spółka osobowa działająca na rynku od 8 lat i od początku zajmująca się sprawami z dziedziny prawa bankowego. Ma na koncie 500 unieważnień umów frankowych i może się poszczycić prawie 100-procentową skutecznością w walce z bankami. Kancelaria deklaruje, że prowadzi sprawę od początku do końca, tj. zajmie się nią w obu instancjach, w razie czego obsłuży również ewentualną skargę kasacyjną, a także pomoże w wykreśleniu hipoteki z księgi wieczystej.
Sposób rozliczeń: kancelaria proponuje rozliczenie dwuskładnikowe. Pierwszym składnikiem jest opłata początkowa wynosząca 10 000 zł, którą klient wnosi na starcie współpracy. Drugi składnik to tzw. success fee, czyli premia za sukces, wynosząca 3 procent od wartości przedmiotu sporu. Wartość przedmiotu sporu to suma kapitału kredytu i kwoty spłaconej przez klienta bankowi w trakcie realizacji umowy. WPS w naszym przykładzie to zatem 410 000 zł.
Ile klient zapłaci kancelarii nr 1, gdy wygra swoją sprawę? W tym przypadku łączny koszt obsługi prawnej wyniesie 10 000 zł + 12 300 zł, czyli 22 300 zł. Ponieważ kancelaria nie rości sobie praw do zasądzonych od banku na rzecz klienta kosztów zastępstwa procesowego, klient najprawdopodobniej dołoży ze swojej kieszeni tylko kilka tysięcy złotych na obsługę prawną, gdyż maksymalne koszty sądowe w sprawie o franki wynoszą ok. 19 000 zł. Może się też zdarzyć, że taka kancelaria nie pobiera success fee w oparciu o procent od uzyskanych przez klienta korzyści czy od wartości przedmiotu sporu, a po prostu oczekuje, że w ramach rozliczeń przypadnie jej w udziale właśnie zwrot kosztów zastępstwa procesowego, który w całości pokryje drugi składnik honorarium podmiotu po wygranej.
Kancelaria nr 2: lokalna, niewyspecjalizowana kancelaria adwokacka, która zainteresowała się sprawami o franki dopiero po zmianie linii orzeczniczej i zwiększeniu popytu na usługi z tego zakresu. Prowadzi różnego rodzaju sprawy cywilne, w tym nie tylko te przeciwko bankom i nie zatrudnia wyspecjalizowanych w tej dziedzinie prawników. Kancelaria wprawdzie jest gotowa poprowadzić sprawę od A do Z, ale nie ma doświadczenia w wykreślaniu hipoteki bez listu mazalnego ani nie prowadziła nigdy sprawy, w której doszło do złożenia przez bank skargi kasacyjnej do SN.
Sposób rozliczeń: kancelaria nr 2 oczekuje, że klient w ramach kosztów początkowych zapłaci jedynie 2 000 zł, a cała reszta rozliczeń nastąpi dopiero po prawomocnej wygranej. Podmiot inkasuje success fee na poziomie 15 proc. wartości przedmiotu sporu, co w przypadku naszego przykładu daje kwotę 61 500 zł. Nietrudno więc obliczyć, że po wygraniu sprawy kredytobiorca musiałby rozstać się na rzecz kancelarii z kwotą 63 500 zł. Po uwzględnieniu kosztów zastępstwa procesowego będzie musiał więc wyłożyć z własnej kieszeni ponad 44 tysiące złotych na opiekę prawną, i to niepochodzącą od najlepszej kancelarii na rynku, a od lokalnej firmy, której skuteczność stoi pod znakiem zapytania.
Kancelaria nr 3: jeden z największych podmiotów odszkodowawczych na rynku, chwalący się pozycją lidera i mający tysiące klientów w całym kraju. Kancelaria funkcjonuje jako spółka kapitałowa – sp. z o.o. lub S.A., prowadzi szeroko zakrojone działania marketingowe, zatrudnia handlowców, specjalistów od reklamy i jest bardzo aktywna w social mediach. Tworzy wokół siebie społeczność i stara się pracować na profesjonalny wizerunek, tak poszukiwany przez zdezorientowanych frankowiczów.
Sposób rozliczeń: kancelaria nr 3 proponuje kredytobiorcy zerowy koszt początkowy. Zgadza się, klient na starcie nie zapłaci ani złotówki za to, że prawnik wybrany przez kancelarię zajmie się jego sprawą. Co prawda klient nie będzie miał wpływu na to, kto poprowadzi jego spór z bankiem, ani nie dostanie wglądu w CV swojego pełnomocnika, ale za darmo to i ocet słodki, prawda? Okazuje się, że niekoniecznie.
Taka kancelaria traktuje pozyskanie klienta jako inwestycję, która zwróci się, gdy spór sądowy dobiegnie końca. Firmy tego typu pobierają bardzo wysokie premie za sukces, które mogą wynosić od 20 do nawet 40 proc. korzyści uzyskanych przez klienta na drodze unieważnienia umowy. Co druzgocące, korzyść tę firma może liczyć w bardzo pokrętny sposób, uznając za nią również wyzerowanie salda. Dodatkowo niektóre podmioty tego typu zastrzegają sobie, że w razie zasądzenia na rzecz klienta kosztów zastępstwa procesowego środki te w ramach rozliczeń będą należne nie powodowi, a właśnie reprezentującej go kancelarii. W skrajnym scenariuszu kredytobiorca może w ten sposób utracić większość korzyści wynikających z unieważnienia kontraktu i zyskać jedynie wykreślenie hipoteki z księgi wieczystej, o ile oczywiście prawnik zatrudniony przez kancelarię będzie potrafił odpowiednio się tym zająć.
Przyjmując, że kancelaria nr 3 zadowoli się success fee na poziomie 25 proc. od WPS, wynagrodzenie, które zapłaci klient po wygranej, wyniesie ponad 102 000 zł, czyli będzie zupełnie niewspółmierne do nakładu pracy włożonego przez ten podmiot w reprezentowanie klienta. Jeśli kancelaria nie wyciągnie ręki po zasądzone na rzecz kredytobiorcy koszty zastępstwa procesowego, klient zapłaci z własnej kieszeni za pomoc prawną ok. 83 000 złotych!
Jaki z tego wniosek?
Lepiej zapłacić więcej na samym początku współpracy z kancelarią i mieć pewność, że jest się reprezentowanym przez wybitnego specjalistę z dziedziny prawa bankowego, niż szukać pozornych oszczędności w firmach o mniejszej renomie lub niebędących kancelariami adwokackimi czy radcowskimi, i ponosić gigantyczne koszty usługi w przypadku wygranej. Co warte odnotowania, dobre kancelarie adwokackie i radcowskie doskonale rozumieją, że jednorazowe wydanie 10 000 zł na opiekę prawną może być dla frankowicza barierą nie do przejścia, dlatego umożliwiają rozłożenie tej kwoty na raty, czyniąc te warunki znacznie bardziej przystępnymi.