Mija trzeci dzień od wyroku TSUE w sprawie C-520/21, a bankowcy uwijają się jak mrówki, by zbudować nową narrację na zgliszczach tej upadłej, po której przejechał unijny walec. Co wymyślił sektor, by zatrzymać frankowiczów w ich marszu po sankcję darmowego kredytu? Banki jak zwykle uciekają się do swojego ulubionego narzędzia, czyli manipulacji. Zgadza się, próbują nieudolnie polemizować z wyrokiem Trybunału i wykazać, że w grze o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału jeszcze nie wszystko skończone. Teraz kredytodawcy chcą bowiem pozywać swoich klientów już nie wprost o opłatę, a o waloryzację świadczeń. Prawnicy po zapoznaniu się z wynurzeniami bankowców bezlitośnie uderzają w słabe strony tego przekazu i wyjaśniają, co tak naprawdę komunikuje TSUE swoim najnowszym orzeczeniem.
- Po czwartkowym wyroku TSUE upadła narracja sektora, jakoby bankom należało się wynagrodzenie od frankowiczów za bezumowne korzystanie z kapitału
- Przedstawiciele sektora nie przyjmują do wiadomości wniosków płynących z orzeczenia Trybunału i próbują wypaczyć sens słów unijnych sędziów, by zniechęcić frankowiczów do kolejnych pozwów
- Zdaniem prawników banki oczywiście mogą kierować swoje roszczenia pod adresem konsumentów, ale sens takiego działania może mieć wymiar wyłącznie propagandowy. W opinii ekspertów takie roszczenia nie mają szans, by utrzymać się w sądzie
- Z kolei zdaniem bankowców piłka jest wciąż w grze, ponieważ TSUE nie wydał jeszcze wyroku w sprawie C-756/22. Czy to orzeczenie może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść sektora?
- Frankowicze już teraz sprawnie wyrywają sprawy o unieważnienie kredytów we frankach
TSUE pozbawił banki prawa do roszczeń o rekompensatę po użyczeniu klientowi kapitału. Banki udają, że tego nie wiedzą
W czwartek zapadł długo wyczekiwany wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w niezwykle głośnej sprawie o sygnaturze C-520/21. Treść orzeczenia unijnych sędziów nie jest właściwie żadną niespodzianką, gdyż stanowi potwierdzenie ustaleń Rzecznika Generalnego, znanych opinii publicznej już od lutego. Wg TSUE bank, którego umowa prawomocnie upadła w sądzie z uwagi na klauzule abuzywne, nie może rościć od konsumenta o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału.
Ale nie tylko – pytanie prejudycjalne, do którego odnieśli się sędziowie TSUE, miało znacznie szerszy zakres i dotyczyło także innych rodzajów świadczeń dodatkowych, takich jak odszkodowania, zwrotu kosztów czy waloryzacji.
Sektor bankowy zdaje się pomijać ten „drobny” szczegół, co jest wyraźnie widoczne w wypowiedziach jego przedstawicieli w mediach. Natychmiast po wydaniu wyroku Związek Banków Polskich poinformował, że to nie koniec roszczeń formułowanych przez banki pod adresem klientów. Co prawda kredytodawcy nie będą już raczej składać kolejnych pozwów o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, ale planują dochodzić roszczeń o waloryzację świadczenia. Jakie argumenty mają banki na poparcie swoich dążeń?
Wskazują jeden, nieprawomocny zresztą wyrok, wydany w lutym br. przez Sąd Okręgowy w Warszawie (sygnatura sprawy XXV C 1039/20). W tej konkretnej sprawie sąd zdecydował o przyznaniu bankowi prawa do waloryzacji kapitału po stwierdzeniu nieważności umowy. Problem z tym wyrokiem jest taki, że zapadł on zarówno przed wydaniem opinii Rzecznika Generalnego w sprawie C-520/21, jak i przed oficjalnym wyrokiem TSUE.
Wysoce prawdopodobne jest, że dziś warszawski sąd podjąłby w tej sprawie już inną decyzję. Jeszcze nic straconego – sprawa wkrótce trafi do sądu apelacyjnego, który w swoim wyroku będzie musiał już uwzględnić stanowisko unijne, a zatem nietrudno domyślić się, że radość sektora bankowego z tego kontrowersyjnego wyroku jest przedwczesna.
Komu tak naprawdę należy się waloryzacja świadczeń? Prawo krajowe jest w tym względzie jasne
Biorąc pod uwagę, że – wbrew twierdzeniom bankowców – wyrok TSUE nie odnosi się jedynie do prawa banku do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, a również innych typów roszczeń dodatkowych, wykraczających poza zwrot użyczonej kwoty, należy przypuszczać, że przyszłe powództwa od przedstawicieli sektora kierowane pod adresem konsumentów spotkają się z odrzuceniem.
Banki jednak starają się wyhamować entuzjazm kredytobiorców, mówiąc: hola hola, na rozpatrzenie przez TSUE czeka jeszcze „lustrzana” sprawa o kapitał, której sygnatura to C-756/22. Czy wyrok w niej może się okazać dalece odmienny od tego w sprawie C-520/21? Zdaniem ekspertów to wręcz nierealne.
Trybunał jednoznacznie wypowiedział się w sprawie roszczeń banków, wskazując, że jedyne, do czego mają one prawo po tym, gdy umowa upadnie w sądzie, to zwrot kapitału kredytu. Żadne rekompensaty nie mają tu racji bytu, a waloryzacja, o którą chciałby ubiegać się kredytodawca, jest należna, ale nie jemu, a… jego klientowi. I są w kodeksie cywilnym stosowne przepisy na poparcie tej tezy.
Chodzi tu zwłaszcza o artykuł 358(1) KC, dotyczący waloryzacji sądowej. W paragrafie 3 czytamy, iż w przypadku istotnej zmiany siły nabywczej pieniądza sąd może zmienić wysokość czy też sposób spełnienia świadczenia pieniężnego. Z kolei w paragrafie 4 jasno wskazane zostało, że o waloryzację świadczenia nie może ubiegać się strona prowadząca przedsiębiorstwo, w sytuacji, gdy owo świadczenie pozostaje w związku z prowadzeniem tego przedsiębiorstwa.
Po co więc banki manipulują stanowiskiem TSUE, skoro ich nowa strategia zostanie zdemaskowana przez krajowe sądy? Odpowiedź jest bardzo prosta: sektor chce po prostu opóźnić nadejście lawiny nowych powództw, także tych zawierających roszczenie o waloryzację świadczeń czy odszkodowanie, kierowanych przez konsumentów właśnie w kierunku kredytodawców. W odróżnieniu od banków, konsumenci mają bowiem prawo wysuwać takie roszczenia, co potwierdził w czwartek Trybunał Sprawiedliwości UE.
Dla banku im później frankowicz podejmie próbę zakwestionowania umowy kredytowej, tym lepiej – każdy nowy pozew to konieczność odpisania konkretnych kwot na ryzyko prawne z nim związane. Kredytobiorcy nie powinni więc zwracać uwagi na nowy przekaz medialny bankowców, gdyż ma on niezwykle wątłe podstawy, z czego sektor doskonale zdaje sobie sprawę.
Każdy, kto wziął kredyt frankowy jako konsument, powinien się dziś zastanowić nad pozwaniem swojego kredytodawcy, bez względu na to, czy zdążył spłacić swoją umowę, czy nadal ma dług wobec banku. Krajowe i unijne orzecznictwo w sprawach o franki jest klarowne i korzystne dla kredytobiorców. Nie ma więc sensu kierować się groźbami banków i wstrzymywać powództwa, bo jedynym, który skorzysta na opieszałości klienta, jest właśnie podmiot odpowiedzialny za przyznanie mu skrajnie abuzywnego zobowiązania.
Frankowicze idą do sądów i wygrywają sprawnie
Choć wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) bezpośrednio nie zwiększają szans frankowiczów na wygraną w sądzie, coraz więcej z nich odnosi sukcesy w sporach z bankami, wyroki zapadają też coraz szybciej. Rosnąca świadomość kredytobiorców i kompetencje profesjonalnych kancelarii prawnych sprzyjają temu trendowi. Wzrost tych wygranych nie jest jedynie efektem orzeczeń TSUE, ale wynikiem umiejętności prawników w interpretacji przepisów i dostosowywaniu strategii prawnej do konkretnej sytuacji klienta.
Efektywność takiego podejścia można zobaczyć na przykładzie kilku spraw, które były prowadzone przez doświadczone kancelarie i zakończyły się sukcesem klientów. Sprawy te charakteryzują się szybkim i sprawnym przebiegiem, co stanowi znaczący postęp w porównaniu do przeciągających się latami procesów z przeszłości.
Sąd Apelacyjny w Warszawie: Prawomocne i ekspresowe unieważnienie kredytu we frankach mBank i zwrot 202.446,78 zł dla Klientów mBank
Jednym z takich przypadków jest proces prowadzony przez Kancelarię Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni. Proces dotyczył umowy kredytu hipotecznego waloryzowanego kursem CHF, nazywanej „mPlan”, z dnia 29 marca 2007 roku, którą klientka Kancelarii Sosnowski zawarła z mBankiem S.A.
Sprawa, której sygnatura brzmiała I ACa 463/22, została rozstrzygnięta przez Sąd Apelacyjny w Warszawie w dniu 30 stycznia 2023 r., po apelacji mBanku od wcześniejszego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie.
Sąd w I instancji uznał za uzasadnione roszczenie frankowicza o ustalenie nieważności umowy o kredyt hipoteczny dla osób fizycznych „mPlan” waloryzowany kursem CHF z dnia 29 marca 2007 roku, oraz zasądził na jej rzecz dochodzoną pozwem 202.446,78 zł tytułem nienależnego świadczenia spełnionego na rzecz banku w wykonaniu nieważnej umowy kredytu.
Postępowanie apelacyjne od momentu doręczenia do Sądu II instancji apelacji mBanku S.A. do wydania prawomocnego wyroku trwało około 12 miesięcy, a całe postępowanie od samego początku do końca trwało zaledwie 18 miesięcy.
Kredyt BPH SA (GE MONEY BANK) prawomocnie unieważniony przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu
Wrocławski Sąd Apelacyjny prawomocnie unieważnił umowę kredytu z dawnym GE Money Bankiem. W sprawie, która rozstrzygnęła się 22 marca 2023 roku, Sąd oddalił apelację banku od wyroku Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.
Bank apelował od wyroku Sądu Okręgowego, który ustalił nieważność umowy kredytu z 2007 roku. Sąd zasądził od banku na rzecz powodów 158.711,74 zł wraz z ustawowymi odsetkami za opóźnienie oraz kwotę 6.434 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania.
Całe postępowanie w obu instancjach trwało nieco ponad rok i 11 miesięcy. Kredytobiorcy, którzy regularnie spłacali raty przez prawie 14 lat, ostatecznie zyskali ok. 205 tys. zł. Sprawę prowadził adwokat Paweł Borowski.
Teraz jest dobry czas aby unieważnić kredyt we frankach
Prawne batalie związane z kredytami frankowymi trwają w Polsce już od kilku lat, jednak najnowsze wyroki sądowe świadczą o tym, że kredytobiorcy coraz częściej mogą liczyć na korzystne dla siebie rozstrzygnięcia. Decyzje Sądu Apelacyjnego w Warszawie oraz Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, które unieważniły umowy frankowe sprawnie i przyznały Frankowiczom duże kwoty, pokazują, że odpowiednio przygotowany proces prawny może przynieść znaczące korzyści.
Wyroki takie jak te stanowią zachętę dla innych frankowiczów, aby nie zwlekać z decyzją o podjęciu działań prawnych. Kredytobiorcy, którzy zdecydują się na skorzystanie z pomocy doświadczonej kancelarii prawnej, mają szanse na równie szybkie i pozytywne rozstrzygnięcia.