Kilkanaście lat temu kredyty we frankach były niezwykle popularnym typem produktu finansowego. W 2008 roku frank kosztował ok. 2 zł, oprocentowanie kredytów opartych o tę walutę było zaś dużo korzystniejsze niż w przypadku zobowiązań złotowych. Efektem tego w pierwszej dekadzie XXI wieku Polacy podpisali łącznie ponad 700 tys. umów kredytowych, w których walutą był właśnie frank szwajcarski. Wystarczyło kilka miesięcy, by kurs tej waluty zaczął rosnąć, powodując, że kredyt waloryzowany do franka nie tylko przestał być opłacalny, ale wręcz zaczął stanowić zagrożenie dla płynności finansowej konsumentów. Mija kilkanaście lat od momentu, gdy banki zaczęły wyhamowywać akcję kredytową powiązaną z helwecką walutą. Problem nieprzewidywalnego i niekorzystnego kredytu w CHF nadal rujnuje domowy budżet tysiącom Polaków. Co zrobić z kredytem frankowym w 2022 roku? Czy jest jeszcze sens zwlekać z pozwaniem banku?
Kredyt we frankach w 2022 roku – co z nim zrobić?
Frank szwajcarski to bardzo specyficzna waluta, która umacnia się, ilekroć światem wstrząsają nieprzewidziane okoliczności. Podczas gdy inne waluty krajów europejskich nurkują w dół, frank nie tylko utrzymuje swą wartość, ale wręcz systematycznie na niej zyskuje.
Ten rok jest tego idealny przykładem – skrzyżowanie nadchodzącego kryzysu gospodarczego z szalejącą inflacją i wojną w Ukrainie wywołało szereg negatywnych konsekwencji, które odbiły się nie tylko na naszym kontynencie, ale wręcz na całym świecie.
Na franku szwajcarskim nie robi to jednak wrażenia – mimo wciąż ujemnych stóp procentowych waluta ta umacnia się do złotówki i obecnie trzeba zapłacić za nią niemal 5 zł.
Statystycznemu Polakowi, który w najbliższym czasie nie planuje kupować szwajcarskiego zegarka, jest zazwyczaj obojętne, ile aktualnie kosztuje helwecka waluta. Jest jednak grupa osób w Polsce, które niemal codziennie z niepokojem śledzą wykres pokazujący relację polskiego złotego do szwajcarskiej waluty.
To frankowicze, czyli osoby, które zaciągnęły kredyt waloryzowany kursem franka. Szacuje się, że grupa aktywnych kredytobiorców frankowych w dalszym ciągu wynosi w Polsce kilkaset tysięcy. Część z nich już pozwała swój bank za kredyt we frankach, część jeszcze zwleka z decyzją.
Dlaczego część frankowiczów zwleka z pozwaniem banku?
Jakie są powody, dla których niektórzy frankowicze nadal nie zdecydowali się na pozwanie kredytodawcy, mimo iż banki przegrywają już z tą grupą klientów ok. 98% spraw sądowych? Przyczyn może być kilka:
- strach przez inicjowaniem sporu frankowego – wielu Polaków nie ufa wymiarowi sprawiedliwości na tyle, by powierzyć mu swój los finansowy. Przed 2019 rokiem sądy dość często przyznawały w sporach frankowych rację bankom, zmieniło się to dopiero pod wpływem wyroku TSUE. Frankowicze mają jednak na uwadze ówczesne orzecznictwo i póki są w stanie regularnie spłacać swoje zobowiązanie, nie decydują się na pozew
- przeświadczenie o przeterminowaniu roszczeń – wiedza niektórych frankowiczów w kwestii przysługujących im praw jest nieaktualna. Część osób wierzy, że ich roszczenia wobec banku są już przedawnione, w końcu kredyt został wypłacony kilkanaście lat temu. To błędne przekonanie, albowiem unijne orzecznictwo jasno wskazuje, że roszczenie konsumenta nie może się przedawnić, jeśli nie zdawał on sobie sprawy z abuzywnego charakteru swojej umowy kredytowej
- obawa przed ostracyzmem społecznym – nie jest tajemnicą, że frankowicze przez wiele lat byli ukazywani w mediach w negatywnym świetle. Zupełnie niesłusznie przypięto im łatkę roszczeniowych cwaniaków, którzy wpierw zdecydowali się na ryzykowny kredyt, a później zaczęli wyciągać rękę po pomoc do państwa. Jak bardzo krzywdzące były te osądy, wie każdy, kto ma świadomość, czym właściwie były kredyty frankowe i jak wadliwy był ich mechanizm.
Powyższe powody zwlekania z pozwem, choć mogą się wydawać kredytobiorcy logiczne, nie przynoszą korzyści ani samym frankowiczom, ani społeczeństwu. Na zaniechaniu konsumentów uprawnionych do pozwania kredytodawcy za kredyt we frankach korzysta jedynie sam bank, który udzielił w przeszłości wadliwego zobowiązania.
Warto sobie to uświadomić i pozwać bank, dążąc do unieważnienia umowy w całości. Wszystko bowiem wskazuje, że sytuacja frankowiczów nie będzie się polepszać – wręcz przeciwnie: systematyczna spłata zobowiązania może być coraz trudniejsza. Powodów jest co najmniej kilka:
- dalsze umacnianie się franka względem złotówki jest wysoce prawdopodobne. Jest to związane nie tylko z silną pozycją helweckiej waluty, która zyskuje na kryzysie gospodarczym, ale również słabością złotego, który traci chociażby przez wzgląd na aktualną politykę fiskalną rządu i bogatą ofertę socjalną, mającą działanie proinflacyjne
- podnoszenie oprocentowania dla kredytów frankowych – przez kilkanaście lat stopy procentowe w Szwajcarii były na stabilnym poziomie wynoszącym minus 0,75 proc. W czerwcu Szwajcarski Bank Narodowy w ramach walki z inflacją zdecydował się na pierwszą od lat podwyżkę kosztu pieniądza. Wyniosła ona 50pb, czyli więcej, niż spodziewali się eksperci. Niewykluczone, że SNB zdecyduje się na kolejne podwyżki, a wówczas wpłynie to na oprocentowanie kredytów waloryzowanych do franka i tym samym wyższe odsetki od spłacanych zobowiązań
- postępująca inflacja w Polsce – kredytobiorcy, którzy zarabiają w złotówkach, a kredyt spłacają we frankach, nie mają łatwej sytuacji. Pogarszają ją jeszcze rosnące ceny dóbr konsumpcyjnych, przez które w portfelach Polaków zostaje coraz mniej środków na spłacanie bieżących zobowiązań. Sierpniowy odczyt inflacyjny wskazał wartość 16,1 proc. w skali roku. Biorąc pod uwagę, że polityka RPP rozmija się z decyzjami rządu, należy spodziewać się, że przyszłe odczyty inflacyjne mogą być jeszcze mniej pomyślne dla polskich konsumentów.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że pozwanie banku jawi się jako jedyna rozsądna ścieżka. To prawda, że sprawy frankowe są dość skomplikowane, często od momentu złożenia pozwu do otrzymania prawomocnego wyroku mijają 3-4 lata. Trzeba jednak zauważyć, że w wielu przypadkach kredytobiorca już na etapie składania pozwu może się uwolnić od dalszej spłaty kredytu – a to dzięki wnioskowi o zabezpieczenie roszczeń, którego złożenie doradzi swojemu klientowi każdy doświadczony prawnik frankowy.
Opcja ta jest dostępna przede wszystkim dla kredytobiorców, którzy spłacili już bankowi pierwotnie pożyczoną kwotę (kapitał kredytu). Sądy coraz chętniej przychylają się do wniosków konsumentów o zabezpieczenie roszczeń, przez co frankowicze zyskują możliwość spokojnego oczekiwania na prawomocną decyzję, bez konieczności comiesięcznego uiszczania kolejnych horrendalnych rat.
Aby więc odczuć finansową różnicę, kredytobiorca w wielu przypadkach nie musi czekać latami, aż sąd orzeknie o unieważnieniu umowy. Trudno wyobrazić sobie lepszy argument na pozwanie banku w tych trudnych, nieprzewidywalnych czasach, niż niemal natychmiastowa korzyść finansowa w postaci zawieszenia rat.
Wszyscy frankowicze, którzy jeszcze niedawno zazdrościli złotówkowiczom możliwości dawanych przez wakacje kredytowe, powinni więc rozpocząć poszukiwanie dobrej kancelarii frankowej. Złożenie pozwu daje bowiem znacznie większe korzyści niż te, które zaproponował rząd kredytobiorcom złotowym.