Bank BPH należący do amerykańskiego koncernu General Electric Company (GE) kolejny rok z rzędu ponosi dotkliwe straty w związku z portfelem kredytów frankowych – obciążenia z tego tytułu za rok 2021 sięgną 800 mln zł, a prognozowane koszty ogółem mogą wynieść 800 mln dolarów, czyli 3,2 mld złotych. Nawet dla tak dużego koncernu, którego zysk netto za ubiegły rok wyniósł około 6 mld dolarów, to poważny problem.
BPH to jeden z tzw. „banków-wydmuszek” (obok Raiffeisen Bank i Deutsche Bank), które w Polsce nie prowadzą działalności operacyjnej, a ich aktywność ogranicza się do obsługi udzielanych przed laty kredytów walutowych. Nie zarabiają więc na innej działalności, tak aby mieć z czego pokrywać koszty przegrywanych z Frankowiczami procesów. Na razie Amerykanie dofinansowali pod koniec grudnia 2021 r. polską spółkę kwotą 450 mln zł, ale to nie rozwiązuje sprawy. Potrzebne będą kolejne zastrzyki gotówki, w przeciwnym wypadku bank BPH czeka upadłość.
BPH coraz częściej pozywany i przegrywa grubo ponad 90% spraw
Bank BPH w 2016 roku stał się wyłączną własnością koncernu GE, a jego podstawowa działalność została przeniesiona do Alior Banku, z wyłączeniem kredytów hipotecznych. Od tego momentu BPH obsługuje tylko portfel kredytów walutowych z przewagą w CHF, w skład którego wchodzą własne kredyty BPH oraz udzielane przez dawny GE Money Bank. Zarówno umowy kredytowe BPH, jak i GE Money Bank są od kilku lat z powodzeniem kwestionowane w sądach przez Frankowiczów. W 2021 roku bank przegrał 99% postępowań sądowych w I instancji, a prawomocnych porażek zanotował 81%.
Problemem dla banku BPH jest także coraz większa liczba pozwów. Na koniec 2020 roku drogę sądową wybrało tylko 5% posiadaczy kredytów frankowych BPH GE, a obecnie odsetek ten zbliża się do 30%. Od roku 2019 bank zawiązuje rezerwy na ryzyko prawne związane ze sprawami sądowymi, które znacząco obciążają wyniki finansowe.
BPH kolejny rok zakończy stratą. Czy zwiastuje to upadłość?
Już w 2019 roku bank BPH zanotował stratę rzędu 156 mln zł, co było w głównej mierze spowodowane zawiązanymi rezerwami na spory z Frankowiczami, w wysokości 171 mln zł. W 2020 roku uległy one zwiększeniu, osiągając łącznie wartość 985 mln zł, a strata netto wyniosła już 785 mln zł. W sprawozdaniu finansowym grupy GE za rok 2021 mowa jest o kolejnych obciążeniach rzędu 800 mln zł oraz o przewidywanych łącznych kosztach sporów z Frankowiczami na poziomie 800 mln dolarów, co daje 3,2 mld zł.
Jeżeli prognoza ta jest realna, to bankowi szybko wyczerpią się fundusze własne, które na koniec 2020 roku wynosiły 2,3 mld zł. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest kolejne dokapitalizowanie banku przez amerykańskiego właściciela. Jak długo będzie on jednak godził się z utrzymywaniem nierentownej działalności w Polsce?
Już jakiś czas temu pojawiały się spekulacje, że koncern GE solidnie podchodzi do tworzenia rezerw na kredyty frankowe, tak aby z czasem wyczerpały się fundusze i można było zakończyć, pozbawioną perspektyw na zysk, działalność w Polsce. Oczywiście upadłość polskiej spółki byłaby skazą na wizerunku GE, ale nie można takiego scenariusza wykluczyć. Lepiej więc pospieszyć się z pozwaniem banku BPH, bo za jakiś czas dochodzenie roszczeń z tytułu umów frankowych GE Money i BPH może być utrudnione.
BPH nie proponuje ugód, w zamian pozywa Frankowiczów o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału
Wspólną cechą „banków-wydmuszek” jest to, że niezbyt mocno przejmują się swoją reputacją w Polsce, nie deklarują chęci polubownego załatwienia sporu, a wobec Frankowiczów przyjmują strategię straszenia kontrpozwami. Żaden z tego typu banków nie proponuje Frankowiczom ugód – bardziej nastawione są na atak prewencyjny. Niewielkim wyjątkiem jest Deutsche Bank, który pozoruje chęć polubownego załatwienia sporów, proponując kredytobiorcom niewielką obniżkę kursu przeliczeniowego, pod warunkiem całkowitej spłaty zadłużenia.
Pierwszym bankiem, który pozwał kredytobiorców o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z kapitału był Raiffeisen. Natomiast BPH jako pierwszy zaczął pozywać Frankowiczów na skalę masową. Wypowiedział on otwartą wojnę kredytobiorcom, którzy zakwestionowali w sądach umowy. Co interesujące, pozwy o zwrot pożyczonego kapitału i zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z udostępnionego kapitału, bank BPH kieruje nie tylko przeciwko kredytobiorcom, którzy uzyskali już prawomocny wyrok unieważniający umowę. Pozywa także Frankowiczów spłacających regularnie raty kredytowe lub takich, którym wysłał wezwanie do zapłaty aktualnego salda wraz z wynagrodzeniem. Wygląda więc na to, że domaga się dwukrotnej zapłaty z tego samego tytułu – raz w wezwaniu, a drugi raz przed sądem.
Frankowicze nie pozostają bankowi BPH dłużni i składają zawiadomienia do prokuratury
Frankowicze nie pozostają obojętni na działania banku BPH i składają do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez przedstawicieli banku. Przede wszystkim, do czasu wydania przez sąd prawomocnego wyroku unieważniającego umowę, formułowanie roszczeń związanych z nieważnością umowy (tj. o zwrot kapitału oraz wynagrodzenie za korzystanie z niego) jest bezprawne. Działania banku BPH wyglądają na próby zastraszenia i nękania kredytobiorców, którzy odważyli się zakwestionować w sądach nieuczciwe umowy frankowe. Jest to element strategii wymierzonej w powstrzymanie kolejnych kredytobiorców przed wejściem w spór sądowy. Jednak stanowi to naruszenie dobrych obyczajów i godzi w wizerunek banku jako instytucji zaufania publicznego.
Inne banki też nie radzą sobie ze sprawami frankowymi
Większość banków w ubiegłym roku zaliczyła porażki w starciu z Frankowiczami na poziomie około 98%. Część z nich przeanalizowała sytuację i zdecydowała się na zaproponowanie kredytobiorcom frankowym ugód. Zawarcie ugody oznacza dla banku dużo mniejsze koszty (ok. 20-30%), w porównaniu z przegraniem procesu sądowego. Bank PKO BP, który jako pierwszy uruchomił program ugód skierowany do szerokiej grupy kredytobiorców, zawarł dotychczas ok. 8 tys. ugód na 100 tys. czynnych umów frankowych. Bank Millennium poinformował o 2,5 tys. ugód, natomiast mBank wystartował w grudniu z pilotażem obejmującym na razie 1,3 tys. umów frankowych, ale docelowo chciałby podpisać porozumienia z 1/3 Frankowiczów. Warto przypomnieć, że mBank był od początku negatywnie nastawiony do propozycji Szefa KNF dotyczącej ugód. Na skutek rozwoju sytuacji w sądach zmienił jednak stanowisko w tej sprawie. Świadczy to dobitnie, że banki nie radzą sobie ze sprawami frankowymi i za wszelką cenę próbują wyjść z opresji obronną ręką.