Bankowcy zmienili zdanie w kwestii ustawy antyfrankowej. Wpierw z całych sił walczyli, by rządzący zaniechali jakichkolwiek prac nad projektem, a obecnie robią wszystko, by systemowe rozwiązanie kwestii frankowej znów powróciło do publicznej debaty. Tym razem jednak konsumenci nie są chętni na odgórne narzucanie im legislacyjnych rozwiązań: odnaleźli sprawiedliwość w sądach i to w nich pokładają swoje nadzieje. Związek Banków Polskich, podobnie jak Komisja Nadzoru Finansowego, popiera ideę ustawy i uważa, że to jedyny sposób na zapanowanie nad frankowym problemem, który dawno wymknął się spod kontroli. Frankowicze przyglądają się z ciekawością odmienionej retoryce banków i zastanawiają, dlaczego ZBP i KNF mówią o nadal aktywnych umowach, całkowicie pomijając kwestię tego, jak rozwiązać ewentualne spory z powództwa klientów, którzy już spłacili swoje kredyty.
- Ponieważ banki nie mają szans w sporach frankowych z kredytobiorcami, wspierają pomysł ustawowego rozliczenia stron konfliktu wg pomysłu Komisji Nadzoru Finansowego
- KNF chce, aby wiodącym sposobem kończenia sporów o franki były ugody, czyli konwersje kredytów z CHF na PLN
- Rozwiązanie proponowane przez KNF miałoby być kierowane tylko do posiadaczy aktywnych umów. Nie skorzystaliby więc z niego kredytobiorcy, którzy całkowicie spłacili swój kredyt
- Pominięcie ex-frankowiczów w planach KNF jest o tyle dziwne, że mają oni takie samo prawo do pozwania banku, jak kredytobiorcy wciąż spłacający swoje umowy
- Jak rozumieć brak zainteresowania KNF i ZBP roszczeniami osób, które spłaciły toksyczny kredyt, a dziś rozważają pozwanie banku o zapłatę?
Nowy prezes ZBP popiera pomysł ustawowych rozwiązań w kwestii franków
W kwietniu nastąpiła ważna zmiana w szeregach Związku Banków Polskich. Po 20 latach funkcję prezesa ZBP zwolnił Krzysztof Pietraszkiewicz. Na stanowisku zastąpił go Tadeusz Białek, wieloletni wiceprezes. Zmiana spotkała się z oczywistym zainteresowaniem dziennikarzy, co skutkowało większą niż zwykle aktywnością medialną nowego prezesa, który udzielił kilku wywiadów.
Jeden z nich ukazał się na łamach money.pl. W rozmowie nie zabrakło oczywiście wątku kredytów frankowych – Tadeusz Białek wskazał ustawowe rozwiązanie tej kwestii jako jedno z priorytetowych wyzwań stojących przed sektorem, zaraz obok reformy wskaźników WIBOR/WIRON.
Podobnie jak szef KNF, Tadeusz Białek uważa, że osią ustawowego rozwiązania powinny być ugody, czyli to, czym banki niestrudzenie zajmują się już od wielu miesięcy. Problem w tym, że w świetle bieżących warunków ekonomicznych kredytobiorcy nie chcą ugód, ponieważ wiążą się one z konwersją wadliwych kredytów frankowych na złotowe i zmianą stawki oprocentowania na WIBOR+marża. Dlatego KNF i ZBP chcą frankowiczom „pomóc” w podjęciu decyzji. Jak? Pomysłów jest kilka.
W lutym media podały informację, że instytucje odpowiedzialne za stabilność sektora finansowego rozważają koncepcję obłożenia frankowiczów podatkiem (jako pierwszy wątek ten ujawnił Puls Biznesu). Chodziłoby o opodatkowanie tych osób, które mimo otrzymania propozycji ugodowej zdecydują się na pozew i unieważnienie umowy. Projekt ustawy miałby zakładać legalne odebranie kredytobiorcom korzyści, które ci mogą uzyskać w wyniku sądowego wyroku.
Czy ex-frankowicze otrzymają od banków propozycje ugodowe?
Informacja podana przez Puls Biznesu spotkała się z wielkimi emocjami po stronie frankowiczów, a także przez ostatnie miesiące była szeroko komentowana w mediach przez prawników, którzy wykazywali na wiele sposobów, iż taki projekt nie ma po prostu racji bytu. Tadeusz Białek w rozmowie z money.pl nie mówi nic o owym podatku, rzuca jednak pomysł nałożenia na strony frankowego konfliktu obowiązku przystąpienia do negocjacji ugodowych, i to nawet wtedy, gdy pozostają już w sporze sądowym.
Niestety nie doprecyzował, jakie jego zdaniem powinny być skutki, jeśli negocjacje się nie powiodą, a kredytobiorca nadal będzie chciał unieważnić swoją umowę. A jest to absolutnie kluczowa informacja dla wszystkich, których plany ZBP i KNF dotyczą.
To, co przyciąga uwagę w wypowiedziach zarówno Tadeusza Białka, jak i Jacka Jastrzębskiego (szefa KNF), to całkowite pominięcie kwestii ex-frankowiczów. Najważniejsi przedstawiciele ZBP i KNF zachowują się tak, jakby problem dotyczył tylko tych ok. 340 tys. wciąż aktywnych umów kredytowych, a nie kolejnych 360 tys. kontraktów, które już są spłacone, zaś ich pierwotni właściciele dysponują nieprzedawnionym roszczeniem wobec banku o zapłatę. Jak to możliwe, że Związek Banków Polskich i Komisja Nadzoru Finansowego konsekwentnie milczą na ten temat?
Logiczny wniosek, jaki się nasuwa, brzmi: to dlatego, że obie te instytucje nie wierzą, iż ustawa w promowanym przez nie kształcie może wejść w życie. Koncentrują się więc na sianiu niepokoju wśród konsumentów i stwarzaniu wrażenia niepewności prawa, tak aby zniechęcić aktywnych kredytobiorców do kwestionowania umów w sądach.
Banki starają się zaszczepić w kredytobiorcach niechęć do kancelarii prawnych. Tadeusz Białek w rozmowie z money.pl naskakuje na kancelarie i zarzuca im stosowanie w umowach z klientami klauzul abuzywnych, z którymi przecież walczą. Nie wspomina jednak żadnych statystyk na ten temat, a szkoda. Naszym zdaniem warto je przytoczyć.
Otóż w 2020 roku w Polsce działało ponad 22 tys. adwokatów, przeciwko którym UOKiK wszczął w tym okresie 15 postępowań wyjaśniających (w związku z nieprawidłowymi zapisami w umowach). W trzynastu przypadkach stwierdzono stosowanie zapisów niedozwolonych i nakazano wyeliminowanie ich z umów z klientami. Biorąc pod uwagę liczbę kancelarii prawnych w Polsce, należy uznać 13 przypadków stosowania klauzul abuzywnych za absolutny margines. Zwłaszcza w porównaniu z bankami, które zastosowały abuzywne klauzule w umowach z setkami tysięcy klientów.
Po co bankom ustawowy obowiązek wejścia w negocjacje z frankowiczami?
Banki już wiedzą, że przegrały. Teraz jedynie zależy im na tym, aby jak najpóźniej ponieść finansowe konsekwencje negatywnego scenariusza orzeczniczego. Do tej pory sektor zgromadził ponad 40 mld zł rezerw na ryzyko prawne wadliwych kredytów, a potrzebne będzie najprawdopodobniej drugie tyle, by zaspokoić roszczenia wszystkich, którzy ruszyli bądź dopiero ruszą do sądów z pozwem o unieważnienie umowy.
Czas gra na korzyść bankowców: im dłużej będą trwały spory o franki, a także im później kredytobiorcy zdecydują się na złożenie pozwu, tym mniej będą warte pieniądze zasądzone na rzecz klientów w wyniku unieważniania kolejnych umów. Chodzi oczywiście o efekt inflacji: środki, które klient spłacał bankowi w ratach jeszcze kilka lat temu, są warte coraz mniej. Banki pogodziły się z tym, że będą musiały je oddać, a obecnie walczą o to, by jak najdłużej nimi obracać.
Niewykluczone, że właśnie temu służy pomysł prezesa ZBP, aby zmusić strony konfliktu do rozmów. Nawet jeśli negocjacje nie powiodą się, kredytobiorca straci cenny czas, miesiące, a być może nawet lata, na bezsensowne rozmowy o ugodzie, której nie chce ani nie potrzebuje.
To jeszcze jedna zagrywka bankowców, zaraz obok cynicznego grania na przewlekłość postępowań, której cel jest jeden: maksymalne odłożenie w czasie prawomocnego wyroku, a tym samym momentu rozliczenia. Frankowicze, mając na uwadze taktykę banków, nie powinni zważać więc na próby zniechęcenia konsumentów do pozwu.
Sądy nie mają wątpliwości co trzeba zrobić ze spłaconymi kredytami
Jedyna droga do pełnego uwolnienia się od wadliwej umowy i jej konsekwencji wiedzie przez salę sądową. Im szybciej więc kredytobiorca to zrozumie i złoży pozew, tym krócej będzie borykał się z dalszą spłatą nieprzewidywalnego kredytu.
Jako przykład tego, że sądy sprawnie procedują w sprawie spłaconych już kredytów we frankach można podać chociażby wyrok zapadły w dniu 21 lutego 2023 r. wydany przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, który wydał prawomocne orzeczenie, unieważniając umowę kredytu we frankach zawartą pomiędzy kredytobiorcą a mBankiem (poprzednio BRE Bank). Kredytobiorca spłacił całość kredytu przed wniesieniem powództwa. W wyniku tej decyzji sądowej, kredytobiorca zyskał około 134 000 zł.
Sądy nie mają wątpliwości co do tego, jak należy postępować w przypadku spłaconych kredytów we frankach. W omawianym przypadku Sąd Apelacyjny podzielił stanowisko Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze, uznając umowę za nieważną z powodu abuzywności klauzul dotyczących indeksacji do franka szwajcarskiego.
Sprawa toczyła się przez 2 lata i 10 miesięcy, ale etap apelacyjny trwał jedynie 9 miesięcy. W całym postępowaniu odbyła się tylko jedna rozprawa apelacyjna, podczas której przedstawiono stanowiska obu stron.
Klient, który zaciągnął kredyt na kwotę 184 000 zł, spłacił go w całości, nadpłacając około 134 000 zł. W wyniku uwzględnienia powództwa, bank będzie musiał zwrócić klientowi kwotę 251 028,95 zł oraz 18 654,87 CHF. Zaskarżenie wyroku przez mBank nie odniosło skutku, a koszty procesu w II instancji, zasądzone na rzecz klienta, wyniosły 8 100 zł.
Prowadzącym sprawę adwokatem był Paweł Borowski. Ten przypadek pokazuje, że sądy szybko i jednoznacznie rozstrzygają sprawy dotyczące unieważnienia umów kredytowych we frankach, dając klientom możliwość uzyskania znacznego zysku.