Coraz głośniej jest o ugodach frankowych, które masowo proponują kredytobiorcom banki. Wg sondażu przeprowadzonego przez UCE Research ponad 21 proc. ankietowanych frankowiczów przyznaje, że bank kontaktował się z nimi w ciągu ostatnich 6 miesięcy celem zawarcia ugody. Im większy portfel walutowy ma dany bank, tym większa jest jego determinacja w zamienianiu kredytów frankowych na złotowe. Jak to się dzieje, że banki, które latami wzbraniały się przed systemowym rozwiązaniem i przewalutowaniem hipotek frankowych na krajową walutę, dziś same wychodzą z inicjatywą i niemal proszą kredytobiorców, by podpisali aneks?
PKO BP, Millennium, mBank – to tylko niektóre banki zachęcające kredytobiorców do ugód frankowych. Frankowicze mający aktywne kredyty w tych bankach powinni spodziewać się telefonu od kredytodawcy z propozycją porozumienia
W związku z aktualnymi warunkami ekonomicznymi banki dostosowują swoje oferty ugód. W dalszym ciągu są to jednak propozycje bardzo odległe od tych, na które czekają kredytobiorcy
W praktyce ugoda z bankiem sprowadza się do wymiany ryzyka kursowego na to wynikające z wysokiego oprocentowania. Bank będzie nadal zarabiał, tyle że nie na horrendalnych spreadach, a na gigantycznych odsetkach
Banki masowo przegrywają z klientami w sądach, dlatego nie chcą, aby kolejne umowy były brane pod lupę przez specjalistów. Wolą wyeliminować ryzyko prawne poprzez skłonienie kredytobiorców do zrzeczenia się roszczeń. Temu właśnie służą ugody.
Dla banku ugoda to same korzyści:
- umowa pozostaje w mocy, a prawdopodobieństwo jej skutecznego zakwestionowania w sądzie staje się minimalne
- bank nie tylko nie musi rozliczyć się z klientem ze środków, które od niego pobrał, ale wręcz może dodatkowo zarobić na wyższym oprocentowaniu kredytu
- kredytodawca może zaproponować klientowi stałą stopę oprocentowania na 5, a nawet i 10 lat, zabezpieczając w ten sposób swoje źródło dochodu. Nawet jeśli stopy procentowe spadną za rok czy dwa, były frankowicz nadal będzie płacił gigantyczne odsetki, bo uwierzył bankowi, że stała stopa oprocentowania chroni jego interesy
- nie bez znaczenia jest aspekt wizerunkowy: bank prezentuje się jako instytucja sprzyjająca konsumentom. O ile lepiej jest podkreślić, że ma się na koncie 20 tys. ugód z klientami, niż że jest się stroną 20 tys. postępowań sądowych.
Z ugodami związanych jest wiele kontrowersji:
- niektóre banki, np. mBank, proponują „promocję” na oprocentowanie kredytu – oferują stałą stawkę 4,99 proc. na okres 5 lat, co daje kredytobiorcy przewidywalność raty kapitałowo-odsetkowej. Problem w tym, że stawka ta nie jest równa RRSO takiego kredytu. Ta może wynieść nawet 8 proc., a tym samym nie jest wcale dużo korzystniejsza niż RRSO przy zmiennej stopie
- banki nie zawsze rzetelnie informują kredytobiorcę o opcjach, jakie posiada. Bywa, że ich pracownicy zatajają rzeczywiste prawdopodobieństwo wygranej w sądzie, wyolbrzymiają ryzyka, a nawet porównują sądzenie się z kredytodawcą do… grania na giełdzie
- zagmatwana jest kwestia tego, kto ponosi odpowiedzialność podatkową wynikającą z ugody. Teoretycznie, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Finansów, frankowicz jest zwolniony z płacenia podatku od ugody, jednak tylko wtedy, gdy kredyt był brany na zakup nieruchomości, w której następnie zamieszkał. Jeśli więc do umowy kredytowej dopisane były osoby, które nie zamieszkiwały kredytowanej nieruchomości, nie będą one podlegały pod zwolnienie z podatku.
O tym, że banki same nie są do końca pewne, jak interpretować obowiązujące przepisy w zakresie podatku po zawarciu ugody, świadczy to, w jaki sposób reagują, gdy pełnomocnik prawny kredytobiorcy proponuje wpisanie do aneksu informacji, że podatkowe konsekwencje porozumienia poniesie w całości kredytodawca. Trudno o lepszy komentarz do tego, ile warte są zapewnienia, że kredytobiorca nie zapłaci nic za zawarcie ugody i skonwertowanie swojego kredytu na złotówki.
Kiedy można zyskać na ugodzie z bankiem?
Czy ugoda z bankiem zawsze jest niekorzystna? Nie, zdarzają się bowiem sytuacje, w których warto ją rozważyć. Pierwsza z nich to oczywiście ta, w której kredytobiorcy zależy na czasie. Spór z bankiem w optymistycznym wariancie trwać będzie ok. 2-3 lata.
Na podpisanie ugody potrzebne są 2-3 miesiące. Jeśli kredytobiorca chce pilnie sprzedać nieruchomość, znacznie wygodniej będzie mu dogadać się z bankiem niż występować na drogę sądową.
Ugoda może być też wartą rozważenia opcją, gdy kredytobiorca ma skomplikowaną relację z bankiem i jednocześnie stać go na jednorazową spłatę reszty zobowiązania (uciekając w ten sposób przed ryzykiem wysokiego oprocentowania stawką WIBOR). Do takiej sytuacji dochodzi np. wówczas, gdy umowa była indywidualnie negocjowana lub jej wzorzec był charakterystyczny dla kredytów walutowych, a nie pseudofrankowych.
Niektórzy prawnicy są również zdania, że ugodę warto rozważyć w przypadku, gdy kwota wypłaconego kapitału była niska i nie przekraczała 100 tys. zł. Wówczas, z uwagi na koszty procesowe, ugoda może być korzystna, zwłaszcza gdy bank zaproponuje dobry kurs przeliczeniowy.
Każdą taką sytuację należy jednak skonsultować z doświadczonym w sporach z bankami prawnikiem lub radcą prawnym, który przeanalizuje ugodę pod kątem ryzyka i wytłumaczy klientowi, jakie konsekwencje poniesie, gdy zdecyduje się na propozycję banku.